fbpx
Menu
książki & filmy

Alternatywny transport, czyli: między byciem eko a posiadaniem własnego auta

alternatywny transport

„A czy to wypada, by ktoś, kto dba o środowisko, posiadał własny samochód?” – często słyszę, gdy komuś powiem, że mamy z G. auto. Na pewno nie wypada przesadzać, o czym przypomina kolejny odcinek serii „Punkt krytyczny”. Film o alternatywnym transporcie możesz obejrzeć poniżej. 

 

Jest godzina siedemnasta, Warszawa. Biurowce nagle pustoszeją, a w ich okolicach tworzy się korek. Ulica, choć szeroka, nie daje rady temu potokowi. Wszystko stoi. Z tyłu słychać trąbienie, chyba ktoś „przysnął” na zielonym. A przecież innym się śpieszy. Wyglądam z okna autobusu, patrzę w dół na auta. W większości z nich podróżuje sam kierowca. W nielicznych widać jeszcze berbecia w foteliku na tylnym siedzeniu. Myślę sobie, że gdyby tak oni wszyscy przesiedli się do komunikacji zbiorowej, to na światło czekałyby może ze dwa autobusy, a ja dawno byłabym w domu. I jeszcze jedna myśl chodzi mi po głowie, gdy pojazd wjeżdża na buspasa i zostawia z tyłu zakorkowane auta: za nic w świecie nie chciałabym teraz siedzieć w swoim samochodzie.

 

Mamy z G. auto. Stoi teraz zaparkowane pod oknami naszego mieszkania. Zwykle jest przysypane liśćmi albo udekorowane ptasimi odchodami – tak rzadko z niego korzystamy. Ale korzystamy, taka praca. Czasem musimy pojechać na drugi koniec Polski, do miejscowości, w wypadku których nawet GPS-nawigacja ma problem ze znalezieniem trasy. Czasem jeździmy do teściów, do których z Warszawy bezpośrednio prowadzi jeden bus dziennie. Czasem wyruszamy na weekend albo urlop – w miejsca tak głuche, że gdyby polegać wyłącznie na transporcie publicznym, nie zostałoby czasu na odpoczynek. Nie poruszamy się jednak autem po mieście i nie korzystamy z niego na co dzień.

 

Niech żyje transport publiczny!

 

G. codziennie się stawia w redakcji. Ja często pracuję z domu, ale od czasu do czasu zrzucam dresy i papucie i wyruszam na miasto – do pracowni, na wywiad, spotkania służbowe. Oboje biegniemy na przystanek autobusowo-tramwajowy, oddalony o 200 metrów od naszego domu, albo pobliską stację metra. Samochód jest bliżej, ale podróż nim bardziej czasochłonna (korki, wieczne korki!), uciążliwa (auto trzeba prowadzić, a w tramwaju można poczytać), droższa. No, i bardziej szkodliwa dla środowiska. Obliczył to Janusz z Green-projects.pl:

 

Przeciętne auto emituje około 150 g CO2/km (…). Za to przegubowy autobus wiozący 20 pasażerów wypuszcza do atmosfery jakieś 65 g CO2/km. Tramwaj w czasie jazdy nie emituje zanieczyszczeń, jednak pobiera prąd. Mając w pamięci, ile energii generujemy w Polsce z węgla oraz przyjmując 60 pasażerów na pokładzie, dochodzimy do wniosku, że tramwaj wydala z siebie siebie około 53 g CO2/km – trzy razy mniej niż auto! Na dodatek autobus czy tramwaj zajmuje 20 razy mniej przestrzeni na ulicy w przeliczeniu na przewożonego pasażera, ha!

 

Robi wrażenie, prawda? Jeszcze więcej argumentów na niekorzyść jeżdżenia własnym autem po mieście dostarcza „Alternatywny transport”, kolejny odcinek z serii „Punkt krytyczny” realizowanej w ramach projektu „Energia odNowa„. Możesz obejrzeć go w całości, klikając na wideo poniżej.

 

 

O własnych nogach

 

Nie muszę mówić, że przewagę nad jeżdżeniem po mieście swoim samochodem ma również rower i chodzenie na piechotę. Mam ten komfort, że mogę robić mniejsze zakupy co parę dni w pobliskim sklepie. Do transportu żywności do domu wystarczą więc mi: materiałowe torby i własne kończyny. Tam, gdzie jestem w stanie dotrzeć na piechotę, ruszam na piechotę.  To najstarszy i najbardziej eko sposób przemieszczania się 😉

 

Polecam Wam też pełnometrażowy film dokumentalny „Punkt krytyczny. Energia odNowa”. A ja tymczasem lecę do pracowni. Mam chwilę, więc na piechotę 😉 Chętnie poznam też Wasz stosunek do własnych czterech kółek. Dojeżdżacie samochodem do pracy? A może całkowicie zrezygnowaliście z auta?

 

Wpis powstał przy współpracy z WWF Polska.